24 grudnia 2007

Nie zostawiaj pustego miejsca gdy nie czekasz, bo nie przyjdzie ten, którego nie znasz.

16 grudnia 2007

Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze....

Znany amerykański doradca inwestycyjny siedział na przybrzeżnej skałce w małej meksykańskiej wiosce, gdy do brzegu przybiła skromna łódka z rybakiem. W łódce leżało kilka wielkich tuńczykow. Amerykanin, podziwiając ryby, spytał Meksykanina:

- Jak długo je łowileś?

- Tylko kilka chwil.

- Dlaczego nie łowiłeś dłużej - złapałbyś więcej ryb?

- Te, które mam całkiem wystarczą na potrzeby mojej rodziny.

Amerykanin pytał dalej:

- Na co więc poświęcasz resztę czasu?

- Śpię długo, trochę połowię, pobawię się z dziećmi, spędzę sjestę z moją żoną, wieczorem wyskoczę do wioski, gdzie siorbię wino i gram na gitarze z moimi amigos - pędzę wypełnione zajęciami i szczęśliwe życie.

Amerykanin zaśmiał się ironicznie i rzekł:

- Jestem absolwentem Harvardu i mogę ci pomóc. Powinieneś spędzać więcej czasu na łowieniu, wtedy będziesz mógł kupić większą łódź, dzięki niej będziesz łowił więcej i będziesz mógł kupić kilka łodzi. W końcu dorobisz się całej flotylli. Zamiast sprzedawać ryby za bezcen hurtownikowi, będziesz mógł je dostarczać bezpośrednio do sklepów, potem założysz własną sieć sklepów. Będziesz kontrolował połowy, przetwórstwo i dystrybucję. Będziesz mógł opuścić tę malą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, później Los Angeles, a nawet do Nowego Jorku, skąd będziesz zarządzał swoim wciąż rosnącym biznesem.

Meksykanski rybak przerwal:

- Jak długo to wszystko będzie trwało?

- 15, może 20 lat.

- I co wtedy?

Amerykanin uśmiechnął się i stwierdził:

- Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze. W odpowiednim momencie będziesz mógł sprzedać swoją firmę na giełdzie i stać się strasznie bogatym, zarobisz wiele milionów.

- Milionów? I co dalej?

- Wtedy będziesz mógł iść na emeryturę, przeprowadzić się do małej wioski na meksykańskim wybrzeżu, spać długo, trochę łowić, bawić się z dziećmi, spędzać sjestę ze swoją żoną, wieczorem wyskoczyć do wioski, gdzie będziesz siorbał wino i grał na gitarze ze swoimi amigos...

01 grudnia 2007

Mistrz ceremonii

...dziś ma na koncie dwa tysiące pochówków. - Różnych, bo nie ma dwóch podobnych pogrzebów. Każda taka uroczystość sprowadza na cmentarz inne grono ludzi i inne emocje. Zawsze jednak trzeba zachować ten sam spokój. Wtedy gdy podchmielony małżonek - żegnając na zawsze żonę - używa wulgaryzmów, gdy czterdziestoletni syn przychodzi na pogrzeb matki w kwiecistej koszulce i krótkich spodenkach i wtedy gdy lament na cmentarzu w rzeczywistości jest tylko spektaklem dla rodziny. Gorzej, jeśli przy grobie spotykają się skłócone rodziny albo dwie żony tego samego mężczyzny.
- Spędziłem kawał życia na cmentarzach i jedno jest dla mnie oczywiste śmierć nie łączy ludzi, nie zaciera podziałów, ale tym bardziej je ujawnia - Nawet wobec wieczności nie potrafimy stanąć w pokorze.